- Nie wiem, te wilki albo wdychały go razem z powietrzem albo po prostu zaczął przeżerać się przez skórę. W praktycznego magii żuczkojad wykorzystuje się jako składnik zatrutych przynęt, tak żeby dotarł do wnętrza. Nie bój się, dla ciebie jest nieszkodliwy.

  • Martyna

- Nie wiem, te wilki albo wdychały go razem z powietrzem albo po prostu zaczął przeżerać się przez skórę. W praktycznego magii żuczkojad wykorzystuje się jako składnik zatrutych przynęt, tak żeby dotarł do wnętrza. Nie bój się, dla ciebie jest nieszkodliwy.

11 April 2021 by Martyna

- Poczekaj, sprawdzałaś już mnie tak? - Oburzyła się Orsana. - Kilka razy. I ciebie, i Rolara, nawet po krótkotrwałych wyprawach w krzaczki. Liż, przeklinać będziesz potem. Nie chcę wysłuchać kupy wymówek, które okażą się od łożniaka. Dziewczyna z wyrzutem przekrzywiła się na mnie, zmrużyła oczy i jak skazaniec liznęła dłoń. Po delektowała się, połknęła i liznęła znowu, już z przyjemnością: - Słodki. Jak mąka z cukrem. A to prawda, że jest pożyteczny dla zdrowia? - Tumanie. – powiedziałam zmęczona, przysiadając się na najbliższym łóżku i chowając twarz w dłoniach. - Się ledwie na nogach trzymam, a ona jeszcze przebiera - szkodliwy, pożyteczny... Przyjaciółka przestała przeklinać i ulokowała się obok. Pchnęła mnie leciutko ramieniem: - Co się stało? Ona nie chcę ci pomóc? - Przeciwnie. Nawet wyraziła życzenie być obecną, by wszystko przeszło jak trzeba. -- przekrzywiłam się na świecę i ta zgasła. Ćmy trysnęły we wszystkie strony, zaczynając lot, i dalej szeptałyśmy między sobą w miejscu niewidocznym z ulicy. - Doskonale! - Wątpię. Zbyt lekko poszło, czuję jakiś podstęp. - W Arlissie nie jesteśmy potrzebni, to prawda. - Orsana mocna poskrobała ślad po ukąszeniu komara na nadgarstku. -- Nie nazwali nas niewolnikami, lecz gośćmi na pewno nie jesteśmy. Szybciej, cennymi zakładnikami w obozie wojennym, przy czym z kim oni wojują jest dla nas niezrozumiałe, chyba po prostu komuś podpadliśmy. - Słusznie. Co więcej, - zamierzają nas cały czas pilnować, i wiem nawet jak, lecz nic nie mogę zrobić. Boję się, że pozostaje nam tylko obserwować rozwój zdarzeń... - Zanim będzie za późno - niecierpliwie oberwała mnie Orsana. -- A gdzie Rolar? Wiesz jakie ma tu sprawy? - Nie. Przecież zaprowadzili go gdzieś razem z tobą! - Nas prawie od razu rozwiązali i wypuścili. Powiedzieli, byśmy siedzieli cicho i czekali na ciebie, ale w tym samym czasie zmieniali ochronę i on zwiał. Myślisz, że nie mógł... Rejestracja samochodu z zagranicy - ...Zwabić was w pułapkę? - Rolar lekko skoczył przez parapet. -- Nie. Wpadłem w nią razem z wami. Mam złe nowiny, koleżanki. Wampir rzucił mi jakiś przedmiot, który rozpoznałam zanim jeszcze zdążyłam złapać. To była złota obręcz Lena. - Gdzie ty ją znalazłeś?! - wykrzyknęłam, dusząc się od niepokoju. Obręcz drżała w mojej ręce, szmaragd pobłyskiwał iskierkami w księżycowym świetle. - W skarbnicy Lereeny. Ona musi swoje skarby. Orsana, jeżeli możesz - wyrwij ze mnie to ze mnie, bo ja nie mogę dosięgnąć do tego. Rolar obrócił się do nas plecami i zobaczyłyśmy rękojeść sterczącego z nich sztyletu. Widowisko było, lekko mówiąc, nie dla nerwowych. Sztylet wszedł głęboko, do mięśni, trochę poruszając się w takt przerywanych oddechów wampira. Ja, oczywiście, widziałam i gorsze rzeczy, jednak tylko siłą woli powstrzymałam się od krzyku, już o Orsanie nie wspominając - No, długo tam będziesz grzebać? - przynaglił wampir. – To boli! - Ona zemdlała, Rolar. - smutno skonstatowałam, badając tętno biednej przyjaciółki. -- Przynieś wody, co? Warsztaty praca z ciałem poznaj samego siebie - Mam iść do studni ze sztyletem w plecach?! Może jeszcze wiadro na nim zawieszę zamiast na nosidle? Nie, tak nie będzie, nie zrobię z siebie pośmiewiska. Będziesz mogła wyrwać go jednym szarpnięciem? - Spróbuję. Połóż się na podłogę, tak będzie wygodniej. Rolar ostrożnie się nachylił, padł na czworaka i nie wytrzymawszy wydał cichy jęk, położył się, złożywszy ręce pod podbródkiem. - Dawaj, wyciągaj. - dał komendę. -- A-a-a! Tak nie rozluźniaj, nie wyciągasz siekiery z kłody drzewa! - Cicho! Na razie się tylko przymierzam. Orsana ruszyła się i otworzyła oczy. Zobaczywszy mnie dosiadającą konno na skupionym, oczekującym szarpnięcia Rolarze, z rękojeścią sztyletu w rękach, którego zamierzałam właśnie wyciągnąć, lub wbić jeszcze bardziej, odważna najemniczka wróciła do nieprzytomności. - Trzeba coś zrobić z naszą legionistką - osowiale zauważył Rolar. -- Może, potrenować ją na... oj! - Ot, zabierz na pamiątkę. – położyłam mu przed nosem zakrwawiony sztylet. Wampir energicznie usiadł i zaczął oglądać pamiętną broń. - Zabytkowy. Broń szkoły Arlissa, z niczym tego nie pomylisz. Widzisz bruzdy wzdłuż ostrza? Tam jest jad. Nie bój się, działa tylko na ludzi. Pośpiesznie wytarłam rękę o spodnie. - Wzięli cię za człowieka? Rolar regenerował się wolniej, niż Len, chociaż krew zatrzymała się praktycznie od razu. Wampir rozebrał się do pasa, zmiął i rzucił w kąt zakrwawioną koszulę. Potem zaczął szukać zapasowej. - Bardzo dziwne. Wampiry w takich sprawach nigdy się nie mylą. - A kto na polanie wziął ich za wampiry?- nie bez zdziwienia przypomniałam. - Za wampira, a nie za człowieka. Pasożyt jeden był w krzakach, tylko świst usłyszałem. Zastanawia mnie, dlaczego nie poznał rodaka? - Myślisz, zapałałby do ciebie bratnią miłością? - sceptycznie chrząknęłam. -- A teraz się zastanów. Przyjechałeś do Arlissa razem z dwójką ludzkich dziewczyn. Sztucznej brody nie zdążyłeś odkleić, skrzydłami nie wymachiwałeś, ze starymi przyjaciółmi nie gadałeś. Ot i narwał się... - Co tam broda i skrzydła, wampira i bez tego rozpoznasz! - A dlaczego nie możemy założyć, że to wcale nie był wampir? - odezwała się niepostrzeżenie zmartwychwstała Orsana – która, jak się okazało, uważnie słuchała naszą rozmowę. -- Udało mu się oszukać Rolara, lecz sam nie potrafi posługiwać się wampirzym węchem, równa się tylko z ich siłą i żwawością. Ręczę, że prawdziwy wampir rzuciłby sztylet prosto w serce, żeby mieć pewność. - Lecz mógłbym przysiąc... - Rolar zamilkł i beznadziejnie machnął ręką. -- Zgoda, poddaję się. Przeciw łożniakom mój węch jest nic niewarty. O czym rozmawiałyście? - Rozmawiałyśmy o całej tej sprawie, ale czuję się po tym okropnie. Lereena powiedziała, że nie wypuści Lena z Arlissa. I, boję się, że mi też nie da odejść. - Nie panikuj. Władczyni kocha straszyć poddanych - sądzi, że dzięki temu będą sumienniej wykonywać jej polecenia, lecz nie pamiętam, by kara przekraczała winę. Unie będzie przetrzymywać na siłę Lena, chyba, że sam zechce zostać. Chyba nie jechał tutaj w nadziei na jeszcze jedno losowanie. Ścisnęło mi serce, lecz tylko na chwilę, bo szybko się opanowałam. Na co, właściwie, liczyłam? Jednak coś o wiele bardziej mnie niepokoiło. - Nie zrozumiałeś, Rolar. Len jest rzeczywiście potrzebny jej dla przedłużenia rodu, ale ona nie jest wampirem! Jest łożniakiem, i zamierza zawładnąć jego ciałem od razu po zakończeniu obrzędu. Dlatego nas tak chętnie wpuścili do Arlissa, nawet Straże nie byli przeciwni, by nas nie wystraszyć – czekali aż sami tu przyjdziemy! finanse gazeta prawna - Wolha, nie gadaj bzdur. - z oburzeniem stwierdził Rolar. – Skąd wiesz, że Władczyni jest łożniakiem? Gdzie masz dowody? - A chociażby to! – pomachałam mu przed nosem złotą obręczą. - Po prosto mogli to podrzucić. - Do skarbnicy, gdzie chodzi tylko Lereena i ty? Gdzie tu jest sens? A żebyś widział, jak zareagowała na wiadomość o zagładzie całej ambasady! W żaden sposób! Ona nie wie nic nowego, szpiedzy od dawna ją kontrolują. - Lereena jest w swoim żywiole.- z uśmiechem po¬kołysał głową Rolar. – Ona uważa, Władczynie nie mogą okazywać uczuć, bo to je dyskryminuje. Lecz w głębi duszy pozostaje zwyczajną kobietą, współczującą i wrażliwą. Pewnie teraz nerwowo chodzi po sali tronowej, zamknąwszy okiennice i zdjąwszy pantofle, by straż przed drzwiami nie słyszała stuku obcasów. - Albo będzie dokańczać jeść resztki czekolady, która została. Mówisz tak, bo nie możesz uwierzyć, że prawdziwa Lereena jest martwa. - Masz manię prześladowczą! - Oboje wpadacie w skrajność. - wtrąciła się Orsana. -- Mamy tylko rzucony zza krzaka sztylet. On udowadnia, że łożnicy są w Arlissie, ale jest ich niewiele, może, w tylko jeden, sam niedobry, który łazi za nami od samego świętego źródła. Ten, co zwiał ze wszystkimi końmi. Ona mogła podrzucić do skarbnicy obręcz, by zniszczyć dolinę - przecież wcześniej lub później tutaj zjawi się ambasada z Dogewy, zaniepokojona długotrwałą nieobecnością swojego Władcy. - Myślisz, że arlijskim skarb leży sobie na kupce na tyłach podwórka? - oburzył się Rolar. – Tam nie można ot tak sobie wejść, przed drzwiami stoi ochrona, a wewnątrz jest masa pułapek. Wlazłem w skarbnicę przez tajne przejście, o którym wie tylko Władczyni i niektórzy z najbliższego otoczenia. - Więc ona ufa nie tym, komu trzeba. -- wyjrzałam przez okno i na wszelki wypadek objęłam dom szpiegowską osłoną. W odróżnieniu od ochronnej, ta osłona wykrywała obecność innych osób w pobliżu, przecież prócz szpiegów do drzwi mógł podejść posłaniec, a nie chciałam odpowiadać przed Władczynią za zwęglone ciało.

Posted in: Bez kategorii Tagged: splash news, ładny rudy kolor jaka farba, fryzura włosy kręcone,

Najczęściej czytane:

gwoździł ją do siedzenia i przytrzymywał ...

jedną ręką oba jej nadgarstki nad jej głową. - Dla mnie może być. Lubię, jak kobieta trochę się opiera. Shelby odrzuciła głowę do tyłu i splunęła. Ku jej osłupieniu, zlizał jej ślinę i cmoknął. Wyciągnął rękę i zaczął brutalnie obmacywać jej piersi. ... [Read more...]

duszy. A teraz nie było słu¿by, nie było rodziny, nie było...

dziecka. Zabrakło jej tchu w piersiach. Czuła sie wyczerpana, urodziła zaledwie kilka dni temu. Weszła na schody i zatrzymała sie na poziomie salonu, opierajac sie o porecz. ... [Read more...]

unitedfinances provides smart solutions to get 1000 loan no credit check for new clients

wno są lepsze sposoby, żeby powoli się ...

zabijać. Potem zapisała wiersz, który usłyszała wcześniej tego dnia w pubie White Horse. Brzmiał jak dziecięca wyliczanka. Wtedy pomyślała, że jest zabawny, ale teraz wydał jej się aż nadto prawdziwy. Jak to szło? Aha: ... [Read more...]

Polecamy rowniez:

ZUS czy IKE - do kiedy decyzja?
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.jandan.rzeszow.pl

WordPress Theme by ThemeTaste